Niemiły kacyk po upojnym wieczorze

Trzecią część sagi "Piratów z Karaibów" wręcz się pochłania niemal z otwartą buzią. Może to zasługa efektów specjalnych, a być może scenariusza, który nie pozwala w trakcie seansu myśleć o niczym
Trzecią część sagi "Piratów z Karaibów" wręcz się pochłania niemal z otwartą buzią. Może to zasługa efektów specjalnych, a być może scenariusza, który nie pozwala w trakcie seansu myśleć o niczym innym, ponieważ sugeruje szybkie łączenie faktów z wydarzeniami poprzednich części. W każdym razie oglądanie można porównać do upojnego wieczoru na imprezie. Jednak ze wszystkim można przesadzić i łatwo przekroczyć granicę. Tak jest także w tym przypadku. Po wyjściu z kina magia pryska, a jest jeszcze gorzej, gdy się z całą wcześniejszą fascynacją prześpimy. Wtedy właśnie odczuwamy dość niemiłego kaca, którego trudno wyleczyć. Tym razem kompani i wrogowie Jacka Sparrowa ruszają na ratunek swojemu ukochanemu kapitanowi. Narażają się flocie angielskiej, walczą ze skośnookimi, a nawet się podtapiają. Czego się jednak nie robi dla wyrównania rachunków? Nikt tutaj nie ma dobrych intencji. Wszyscy wzajemnie się zdradzają, bratają z wrogiem, a po wszystkim nie wiedzą, po czyjej są stronie. Najlepiej po tej, która wygrywa. Bohaterowie okazują się mieć dwuznaczną osobowość, a nawet przemieniają się w mityczne stwory. Trochę za dużo do przetrawienia. Szybko nasuwa się ponury wniosek, że scenariusz jest niespójny i film mogą oglądać tylko osoby dobrze zaznajomione z poprzednimi częściami. Pozostali już po pierwszych 10 minutach pogubią się, kto z kim wojuje, a kto kumpluje. Później jest jeszcze gorzej, bo nawet obytemu fanowi zaczyna brakować wyjaśnień pewnych niedorzeczności, jak na przykład klony Jacka Sparrowa. Mamy prawo przypuszczać, że Terry Rossio i Ted Elliot pisali, przypalając trawkę, a na dodatek otworzyli furtkę do kręcenia kontynuacji. Jeżeli powstanie czwarty film serii, to aż strach się bać. Aktorstwo głównych bohaterów w tej części jest nieco słabsze w porównaniu do poprzednich. Nawet gdzieś natknęłam się na wypowiedź Orlando Blooma, że nie wysila się, żeby dobrze zagrać, ponieważ postać Willa już mu się znudziła. Pogratulować odpowiedzialnego podejścia. Depp jak zwykle spisał się świetnie, jednak ojciec kapitana Sparrowa, Keith Richards, pomimo epizodycznej roli Granta Sparrowa, zabrał synowi wszystkie sceny ze wspólnym udziałem. Któż by pomyślał, że wiecznie pijany na planie filmu (jeżeli wierzyć plotkom) gitarzysta The Rolling Stones okaże się tak charakterystycznym piratem? Ogromne wrażenie robią efekty specjalne. W każdej minucie widać, że w ekranizację zainwestowano 300 mln dolarów i twórcy na niczym sobie nie żałowali. Finałowe starcie w burzy między piratami a angielską flotą jest chyba jedną z najlepszych scen bitwy morskiej w historii kina. Film bardzo dobrze się ogląda w kinie, nie można temu zaprzeczyć, jednak najlepiej się później nad nim nie zastanawiać. Można wtedy uniknąć 'kacyka poseansowego' i zapamiętać sagę o "Piratach" jako widowiskowo zrobione kino przygodowe.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Reżyser Gore Verbinski na spółkę z producentem Jerrym Bruckheimerem znaleźli patent na kino przygodowe z... czytaj więcej
"Zadbaliśmy więc, żeby każda z trzech części miała swój indywidualny styl". Na krańcu świata ma być... czytaj więcej
Gdy w 2003 roku na ekrany kin weszli "Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły", nie wiedziałam, że... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones